poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Sracz story.

W ogóle, jakbyście nie wiedzieli, to u mię we wsi są Dni Ceramiki. Największe święto w roku, wszyscy się jarają, ludzi naraz więcej niż dowolnego innego dnia w roku, miasto zakorkowane po kokardkę, ogólne szaleństwo. Oczywiście budki z ceramiką zastawiły mi sklep dokumentnie, więc od dwóch dni uskuteczniam akcję o kryptonimie "kolorowe jarmarki", czyli ustrajam wejście, żeby było widać, że tam jest w ogóle jakiś sklep, wieszam światełka, które migoczą bardzo oczojebnie oraz rozpoczęłam współpracę z kramarzami ceramiki. W sensie - oni se jebną moje plakaty opatrzone bardzo jednoznaczną szczałką we w stronę sklepu, a ja im udostępnię toaletę. No więc oczywiście toaleta stwierdziła, że hehe, fajny pomysł, miło, że masz plany, ale nic z tego i się zatkała na amen. Najlepsze jest to, że toaleta jest podłączona do rozdrabniacza, gdyż w starym budownictwie rury są wąskie i nasze nowoczesne gówno musi być najpierw zmielone, zanim wpadnie do Bobru. Po którejś z wizyt ceramików, rozdrabniacz zaczął piszczeć i buczeć na zmianę, więc se tak myślę, że chyba się coś zjebało. Ceramicy, po zwołaniu obrad wokół zatkanego kibla, zdeklarowali się, że jakby co, to pokryją koszty naprawy, jeśli się okaże, że to oni wrzucili tam coś nie halo. No zajebongo. Pan fachowiec, którego bardzo lubiam, gdyż się zjawił praktycznie na poczekaniu i nawet nie marudził, że przy piątku musi grzebać w cudzych kiblach, wyłowił z rozdrabniacza podpaskę. Po dość krępującej sondzie pt. "kto ma okres, ręka w górę" okazało się, że ani chybi mi się podpaska w magiczny sposób sama zmaterializowała w kiblu, gdyż żadna z zaindagowanych pań nie ma okresu. W ogóle to bardzo polecam, jakbyście byli nieśmiali i nie wiedzieli, jak zagadać, to połaźcie se po jarmarku i pytajcie kobiet, czy czasem nie mają miesiączki. Zadzierzgniecie przyjaźni gwarantowane. Doszłam do wniosku, że całkiem możliwe, że to jedna z Amerykanek, którym w przypływie dobroci serca umożliwiłam skorzystanie z toalety, odwdzięczyła się, wrzucając tam produkt higieny osobistej, którego nikt ze wszystkimi klepkami i przy obecności kosza na śmieci, nie wrzuciłby do sracza. Być może mam dziwnych znajomych, ale większość wie, że do kibla wrzuca się, co następuje: papier toaletowy oraz produkty uboczne przemiany materii. Tyle. Nie wrzucamy pieluch, podpasek, tamponów ani bielizny i jak znam życie to np. dywanów, sztućców oraz butelek po mineralnej TEŻ PEWNIE NIE. Stawiam zatem na Amerykanów, oni są przecież zawsze do przodu, jeśli chodzi o genialne pomysły. Jak to dobrze, że chcemy być Ameryką Europy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz