czwartek, 29 maja 2014

Tak wyszło, że przedmowa.

Miał być ekstraegzaltowany rozkmin na temat blogowania w ogóle, plusy minusy, dlaczego warto i dlaczego lepiej se dać spokój i w ogóle popis erudycji, elokwencji i różnych takich trudnych słów bez liku. Ale nie będzie. Z przyczyn, że ponieważ - przeczytałam wersję roboczą i azaliż stwierdziłam, że gówno przestraszne i jak ja w ogóle mogłam spłodzić taki syf w odmętach umysłu. Generalnie - nie takie syfy w tychże odmętach powstawały, więc niby tragedii nie ma, ale i tak wstyd. Poza tym, fakty są takie, że jak się znam, to na rozkminach się kończy. Myślę, za dużo oczywiście, rozpatruję, rozprawiam i wymyślam se problemy, których w zasadzie nie ma, ale mogły by być, więc ojesu, a potem już jestem tak zmęczona tym dzieleniem włosa na szesnaścioro (bo ja jestem w tym dzieleniu level, a nawet dwa wyżej od innych rozdzielaczy), że idę spać, śnią mi się głupoty, wstaję o 16 i znowu myślę. Toteż rozkminu, jak na razie, nie będzie. Bene.

Za to będzie bajka o moim fascynującym życiu, a w niej m.in. - zastanawianie się nad tym, dlaczego chce mi się sikać co kwadrans, chociaż nie mam żadnego syfa, nie zmarzło mi dupsko i nie pijam kawy...? Oczywiście powinnam nasiusiać do sterylnego słoiczka, podpisać wyrób własny i zanieść do raboratorium, żeby mi powiedzieli co mi się po pęcherzu pęta, ale coś nie za bardzo widzę taki scenariusz, z powodu azaliż - moje burżuazyjne wstawanie po 16 uniemożliwia mi zastanie w raboratorium jakiejś życzliwej duszy, bo oni tam w służbie zdrowia to raczej rankiem pracują, nie wiedzieć czemu. Byłoby zajebiście, jakby tak ktoś otworzył taki punkt dla ludzi dotkniętych popierdoleniem, dla których zwleczenie się z wyra przed południem jest awykonalne. I w tymże punkcie, miła pani, także prowadząca nocny tryb życia, załatwi wszystko, co trzeba - i siku do badania przyjmie, i złoży wniosek do wodociągów o nowy licznik, i konto w banku założy; no omnipotencja w jednym okienku. Czyż nie byłoby to cudowne, hmm?

A tymczasem, borem lasem, jutro się muszę objawić w majestacie świadomości, tak wedle południa, poleźć do lokalu, gdzie jest jeszcze remont, dobrać farbę do ścian i zaordynować, żeby naoliwili kraty przy wejściu od zaplecza, bo chyba przy dostawach będę je łomem otwierać, a do zamknięcia ani chybi będą potrzebne jakieś woły pociągowe. W ogóle muszę kupić nową kłódkę, taką porządną, tylko powinnam zmierzyć otwór w klamrze do bramy, bo jak siebie znam, to będę chciała kupić najporządniejszą, więc kupię za dużą i wtedy to se tę kłódkę będę mogła w swoje otworki wsadzić i spiąć na amen, nie żeby to w ogóle jakkolwiek przeszkadzało w moim pożyciu płciowym. Podejrzewam nawet, że zakładanie kłódki na dupę to byłoby najbardziej emocjonujące seksualnie doznanie ostatnich tygodni. Ale, porzucając fantazje -  będzie supcio, jakby się udało kupić kłódkę na szyfr, bo istnieje możliwość, że zgubię klucz, a przezorny zawsze zabezpieczony, nieprawdaż. A także - powinnam się udać do banku, założyć konto na firmę, bo wtedy być może pani przekochana księgowa się nie zesra ze szczęścia, jak zobaczy wszystkie faktury wystawiane jednak na firmę, a nie na osobę fizyczną. I muszę zrobić se wreszcie pieczątkę fachową, z regonem i innymi szczęśliwymi numerkami. A jak już se zrobię, to watch out bitches, idymy na zakupy.




Jakkolwiek to wszystko oczywiście przy szczęśliwym założeniu, że zaraz pójdę spać, bo mam pojebane z tym spaniem fest i zaczyna mnie to powoli wkurzać. Nie gotowałam chyba od tygodnia, bo jak wreszcie wstanę, to rodzina ma już dawno se coś sama upichciła, bo ileż można czekać, nie? I mi ich szkoda, bo żrą jakiś chleb w jajku czy inne parówki, a nie normalnie zupę jakąś czy nawet schabowego z mizerią. No wstyd i poruta, normalnie skandal na trzy powiaty.

A tak w ogóle - przeglądam ci ja strony z odzieżą, czyli jak to nazywa Najlepszy Brat Na Świecie - masturbuję się przy babskim porno, bo muszę se kupić piżamkę z rodzaju tych optymalnych. Czyli - ma być 100% bawełny, bo jak jest nawet śladowa ilość poliestru, to mi się me boskie ciało poci w nocy i mam dyskomfort duchowo-fizyczny, znaczy się cuchnę zdechłymi fiołkami i mi z tym źle, bo zwykle to pachnę jako ta truskaweczka przecudnie. Poza tym - najlepiej, żeby to była koszulka nocna, bo nienawykłam spać w spodniach, ma być taka za dupę najidealniej, cobym nie świeciła pośladem co rano, ma mieć długi rękaw, albo chociaż 3/4, bo mi ramiona marzną i boli potem, a mi musi być wygodnie podczas spania, bo sen lekki mam jak pierdnięcie motyla i mnie wszystko wnerwia. No. I wychodzi, że byłoby lepiej, jakbym sypiała nago, bo mniej ceregieli i ja się z tym oczywiście zgadzam, tylko że jeszcze upałów nie ma i będę marzła jak bumcykcyk. Tak. Toteż zwiedzam te strony sklepów internetowych, bo na internetach taniej i w dodatku nie trzeba z domu wychodzić, poza tym mają otwarte w godzinach nocnych. I się irytuję, bo dlaczegóż twórco strony jebłeś tam tyle automatycznych linków, które się otwierają w takich małych okienkach po najechaniu i mnie trafia jasna cholera i niczego zobaczyć nie mogę, bo mi ciągle coś wyskakuje i blokuje obrazki? No? Czemu?

No. Bóle egzystencjalne na dzisiejszy wieczór wypisane, czas na czyny odważne i heroiczne, tj. próbę pójścia spać. Aloha.

P.S. Oczywista, nie są to te bóle, które mję w istocie bolą. Albowiem skonstatowałam niniejszym dzisiaj, że głównym motorem mojego kruchego jestestwa jest strach i mnie to przeraziło, och haha, ironio. Ale to akurat jest temat na rozkmin, a ja mózgu do tego dzisiaj nie mam nidudu.