Ku uciesze narodu, wrzucam fotki
mojej nietuzinkowej urody. Zaznaczam, że nie obyło się bez poświęceń,
gdyż aparat do selfie w moim telefonie ssie wyjątkowo mocno, więc
robiłam fotedżki z rąsi metodą na czuja. Dzięki czemu dorobiłam się
imponującej kolekcji około pięciu setek zdjęć własnego ucha oraz zbliżeń
na paluchy, które zaplątały się w obiektyw. Nie wrzucam, gdyż już mam
propozycje wernisażu (roboczy tytuł "Uszanki Swietłanki"), na razie nic
mi ze zapłacą, ale za to będzie wino prawie całkiem za darmo i może
nawet nie z kartonu. Chyba. Ale, ad meritum - macie zbliżenia na
katastrofę brwiową lewą oraz prawą, oraz widok na obadwa oczy w
pomalowaniu i brwi, także w pomalowaniu, chociaż nie widać. (Ze względu na chęć anonimowości, która mi pewnie średnio wyjdzie i za jakieś parę wpisów całkiem se dam spokój, bo introwertyczką jestem do czasu, a potem, jak zacznę gadać, to od razu o wszystkim; domalowałam sobie dezajnerskie różowe okulary - od razu widać, że hajsu jak lodu i codziennie się u mnie leje krupnik na słoninie.) Widać za to
arystokratyczny odcień mojej cery, coś jakby lekko nadgniły zielony
kartofel, co zawdzięczam regularnemu nie pokazywaniu się na słonku oraz
dobrym genom. Na zdjęciu możecie zoczyć także moją bohaterską próbę
patrzenia jednocześnie w obiektyw i w lustro, stąd niekiepski zez,
całkiem za darmo, endżoj. Zez był w wersji fejsbuczanej, ale pokusiłam się o odpowiednie umiejscowienie zeza w jedynym zaawansowanym programie graficznym, który potrafię obsługiwać, czyli w pajntcie. Również endżoj.
Mniej więcej dwie minuty po zrobieniu tego
zdjęcia Swieta przejęła kontrolę i zajęła się poprawianiem mojego
psujostwa. Kunsztownie dorysowane kredką brwi (kredka złamała się dwa
razy, najwidoczniej w samoobronie, ale Swieta pszeesz nie takie rzeczy
malowała), delikatne muśnięcie różem policzków oraz gustowna perłowa
szminka (za którą robił cień do powiek w kremie, gdyż nie zaposiadałam
odpowiedniego odcienia szminki) - i się wygląda wreszcie jak człowiek.
Później doszło do nas ze Swietą, że moja bladość i anemiczność jest nie
do zniesienia, więc zainwestowałyśmy w bronzer (pochodzenie nieznane,
wygrzebany z czeluści szafki łazienkowej...) z brokatę i pojechałyśmy po
całym licu. Od razu nam się robiło lepiej, kiedy kontrast między twarzą
a szyją wzrastał wykładniczo w miarę ładowania coraz hojniejszej ilości
kosmetyku, który pachniał lekko bagnem, znaczy się, pewnie był
zdrowotny. Swieta zrobiła także odpowiedni do stylówy ryj w wydmę - "za
biedna na botoks, to się wydmę" oraz poćwiczyłyśmy finezyjną pracę brwi w
kontekście flirtu - i sami widzicie, że nie ma takiej katastrofy
kosmetycznej, której Swieta nie da rady naprawić. Na większości foteczek
ostrość ustawiona jest oczywiście na kafelki, a nie na pysk, gdyż tak
właśnie się to robi i wszyscy moi znajomi fotografowie mogą sobie swoje
głupie teorie wsadzić w buty. Z góry przepraszam za ąturaż, w sensie
braku kanapy w tygrysa i dywanów w tle, najlepiej w liczbie co najmniej
sześciu i najlepiej każdy w innym wzorze. Pochodzę z biednej rodziny i
nie stać nas na dywany, nie mamy w domu ani jednego. Piniądz oraz dary w
złocie na składkę dywanową, można słać na skrzynkę pocztową 512 w
Chędożewie Grn., z dopiskiem "Dywany dla Swietłany". Z góry dziękuję.
#mówciemiSwietłana #takbardzoja #brwiprzeznaczenia #zapomniałamnajebaćhasztagów!
Brew lewa, ta do połowy. Ta kropka na końcu brwi to pieprzyk jest, a nie pryszcz, żebyście se nie myśleli. |
Brew prawa, letko łysiejąca, zaczynająca się zresztą dużo za późno. Jak wszystko w moim życiu. |
Brwi malowane. Zez gratis. W wersji na świat też malowany. |
Swieta v.1.0. Brwi uratowane! |
Swieta Flirtownaja. Obczajajcie brwi i uczcie się. |
Swieta v.2.0, wydanie drugie, poprawione. |
Stainless Steel Ceiling - Titanium White Paint and Art | TITIAN LAND
OdpowiedzUsuńThese stainless steel titanium chords paint, ceramics, and brass are a fantastic example of the very best smith titanium quality in titanium nitride coating the world does titanium set off metal detectors of paint. titanium spork