środa, 21 marca 2018

List Matki Patriotki Przyszłościowej z fejsbuka wyjebion za bycie prawie prawdą :D

"Pamiętam, że po pierwszym dziecku było jeszcze całkiem super, nie bolało tak bardzo - ale ja to mam szczęście. Urodziłam w szpitalu, fakt, że bez znieczulenia, bo to grzech ciężki jest, a Bóg kazał kobiecie cierpieć, ale przynajmniej ojcem dziecka jest mój mąż, a nie konkubent. Dobry człowiek, ożenił się ze mną mimo, że mu dałam przed ślubem (po prawdzie, to sobie wziął, ale to znaczy, że prawdziwy mężczyzna mi się trafił), ale na szczęście moja rodzina wybłagała i zapłaciła jego rodzicom dobre pieniądze - bo przecież za bycie panną z dzieckiem nie tylko idzie się do piekła, ale i nie ma się żadnych zasiłków i ksiądz z ambony co niedziela wypomina z nazwiska. Alka z klatki obok wybłagała, żeby jej nie wymieniał, bo jej codziennie dzieciaki w szkole męczyli, ale strach myśleć, czym musiała błagać, przecież oni nie mają pieniędzy, bo szydłowego na dziecko, te 500zł, co nasi przodkowie wywalczyli z piekielną opozycją – nie dają samotnym matkom, bo to nie po bożemu. Ale Alka to lampucera, przecież wszyscy wiedzą. Wracała z pracy po nocce, to ją zgwałcili, bo tylko lampucery szwendają się nocami po ulicach, chociaż ona na magazynie w Robalu musiała robić nocami, od kiedy mamy wolne niedziele, Święte Środy i Pątnicze Piątki, to żeby wyrobić tygodniowo 40h, to trzeba nocami, ja też robię, ale ja to mam szczęście - szyję patriotom koszulki ze swastyką na piersi i "Pamiętamy '44" na rękawie. Prawym. A ponieważ teraz wszyscy patrioci muszą takie nosić (bo inaczej nie poznasz, że patriota), to robota jest. Chłopcy wprawdzie wiecznie drą tę odzież, bo się piorą z Wrogami Narodu - czyli głównie z tym śniadym Wojtusiem z Osiedla Złodziei Księżyca, którego matka się puściła z Arabem. Wojtuś ma piętnaście lat, ale wygląda na dziesięć, bo się stawiał i tak go nawracali, aż przestał rosnąć. Dalej się stawia, ale pewnie niedługo przestanie. Moje dzieci, te żyjące, na szczęście wszystkie białe, mężowskie. Mój mąż, dobry człowiek, ma wprawdzie bękarta z tą Alką z klatki obok, ale wszyscy wiedzą, że to lampucera, więc w sumie nic nie szkodzi. Alka nie ma szczęścia i na pewno spódnicę miała za krótką, ale to przecież trzeba myśleć, zwyczajnie - spódnic nosić w ogóle też nie wypada, bo kobieta musi być kobietą, więc ja noszę wszystkie do kostek, skromnie. Jak kiedyś na urodziny męża założyłam taką za kolano, to zaraz mi mąż obliczył ile mi brakuje do kostek i bił tak, żebym miała blizny i teraz wstyd nosić krótsze niż do kostek. Dobrze zrobił, przynajmniej się nauczyłam, mój mąż zawsze mówi, że kobietę trzeba nauczyć, a że to dobry człowiek, to i mówi, co robi. Przy okazji zrobił mi też wtedy przy tej spódnicy kolejne dziecko, Natkę moją, szóstą z kolei, bo go bicie nastraja, ale przynajmniej żonie swojej zrobił, co nie. Ale, ja to mam szczęście. Dzieci się zdrowe rodzą, ja już trochę nie trzymam moczu, bo co się nie zagoi, to mój mąż znowu się nastraja, ale w sumie mam już 37 lat, to mam prawo się starzeć. Siostra Alki, Elka nie miała szczęścia - poroniła, chociaż niby nie wiedziała nawet, że zaciążyła, bo miała czternaście lat, jak ją poseł przenajświętszego PiSu (tfu tfu, na psa urok!), to znaczy - obcy zły człowiek, który był tu tylko przejazdem i nikt go więcej nie widział - zbałamucił i zaszła - poszła na roboty do rolników, bo od kiedy robotnikom sezonowym zabrano prawa pracy, przepraszam, ukrócono samowolkę związków zawodowych, to ludzie powyjeżdżali (ci, co zdążyli, zanim zamknęli granice, dla naszej ochrony przed imigrancką zarazą, która nas wszystkich powybija) no i dzieci od 12 lat mogą robić na roli. No i Elka się tak zarobiła, że poroniła i piętnasty rok będzie, jak siedzi za to teraz. Mój mąż - dobry człowiek, tylko trochę gwałtowny - mówi, że gówno tam, że na pewno wiedziała, że jest w ciąży, bo lampucery takie, jak ona zawsze wiedzą, co nie. Moja Julcia ma czternaście lat teraz i nie wiem, jak można być lampucerą, jak to takie dziecko, ale moja Julcia z dobrego domu jest przecież, to co innego. Do kościoła chodzimy, mąż czasem uderzy, to jasne, ale chłop musi w domu zaznaczyć, kto rządzi. Julcia zaczyna coś o chłopakach mówić, ale posłałam ją do księdza naszego wielebnego wielkiego pochwalonego na wieki wieków, żeby jej wybił z głowy chłopaków, bo to same kłopoty są. Jeszcze ma na to czas. Nie za długo, bo jak przed dwudziestką za mąż nie wyjdzie, to wiadomo, że nietykalska i oziębła – a wstyd starą pannę pod dachem trzymać, męża się jej dobrego znajdzie, takiego, jak mój mąż – dobry człowiek, Polak patriota. Julcia wprawdzie chciałaby na studia, nie wiem zupełnie po co, do rodzenia dzieci, to studiów nie trzeba kończyć, a powinności macierzyńskiej nie może odmówić – tak jest w Głównej Ustawie Na Rzecz Boskości Rodziny, którą wszyscy mamy w domu – zamiast dawnej komunistycznej konstytucji okresu przejściowego. Naszą mój mąż rytualnie spalił z kolegami z pracy na podwórku, a potem poszli pić i tak się zrobił mój Antoś, siódmy, bo jak mój mąż, dobry człowiek, popije, to go nachodzi, ale to u normalnego faceta normalne. No, ale, ja mówię mojej Julci, że po co jej studia - panowie tak nam ładnie ten świat urządzili, to po co im tam taka moja Julka, głupiutka...? Dobrze, że ładna z niej dziewczynka, to mi ksiądz zawsze powtarza, że taka ładniutka, jak ją odbieram z jej chrześcijańskich pogadanek w nocy z plebanii. Julcia ma taki wzrok zaszklony, trochę martwy, pewnie dużo się modliła i dlatego. Nie chce już ze mną rozmawiać, ale przynajmniej przestała o chłopakach i studiach, chwała Bogu. Zresztą, ja nie mam czasu na jej dziewczyńskie fanaberie, ja mam ósemkę dzieci jeszcze, to mam co robić. Nie narzekam, praca jest, mąż jest, dzieci do szkoły chodzą, uczyć się, jak to komunizm upadł w 2018, po tym jak Błogosławiony Kaczyński Dwojga Braci go przedtem obalił w 1989. Mój Krzysiu będzie księdzem, bo na wszystkich sprawdzianach z religii ma szóstkę, aż z dumy pękam, jak widzę jak zakreśla czerwonym szlaczkiem wszystkie religie w tygodniu na swoim planie lekcji – osiemnaście, bo Krzysiu teraz chodzi do klasy o profilu duchownym. Julka tylko do klasy gospodarstwa domowego, jak wszystkie dziewczynki, to ja nie wiem w ogóle, co ona by chciała studiować – sprzątanie kuchni? Mój mąż bardzo się z tego śmiał, a Julka mu wtedy powiedziała, że z koleżankami uczą się programowania w szkolnej pracowni, z tą starą panną Kazimierą – dwadzieścia dziewięć lat i jeszcze nie ma męża – to raz, że zaraz na pannę Kazimierę doniósł i poleciała baba ze stołka (i dobrze, dziecko mi będzie krzywdzić), to Julcię trochę pobił, ale go uprosiłam, żeby nie bił po twarzy, bo Julcia ładniutka, to szkoda. Dzieci wychowuję – jak widać – zgodnie z przykazaniami Boskimi, według nauk Kościoła i Państwa, chociaż po prawdzie, to one dla mnie brzmią wszystkie tak samo, ale ja jestem tylko kobietą i się nie znam, ważne, że mój mąż się zna i porządne dzieci mam.


Widzi Wysoki Sąd, że ja staram się być dobrą obywatelką Polskiego Państwa Katolickiego. Być może za mało pracowałam i mnie pokarało teraz, może modliłam się za mało. Modliłam się, żeby mimo wszystko lekarze byli w błędzie, że mojemu dziesiątemu dziecku nie urosła główka. Mój brzuch widocznie był nie dość dobry, żeby wykształcić pełnoprawnego obywatela, mea kulpa. Mój mąż już się do mnie nie odzywa i nawet do aresztu nie przychodzi w odwiedziny, bo mówi, że musiałam się puścić, bo on tylko normalne dzieci robi, więc to nie jego. Ja się przysięgam na Panienkę Najświętszą, że nikt inny mnie nie gwałcił, tylko mąż mój, dobry człowiek, to musi moja wina być, że Robercik nie miał główki. Nie wypieram się, że nie moja wina, ale błagam Wysoki Sąd i Wielebnego Kapelana Sprawiedliwości o łagodny wymiar kary dla mnie i umożliwienie mi widzeń z moimi dziećmi, podczas odsiadywania wyroku siedmiu lat pozbawienia wolności w Zakładzie Karnym dla Morderczyń Obywateli Polskich w Pomiechówku. Niniejszym również przyznaję rację mojemu adwokatowi oraz Wielebnemu Kapelanowi Sprawiedliwości, żeby mężowi mojemu, rozwód dać kościelny, bo on dobry człowiek, dobry obywatel, przysłuży się jeszcze ojczyźnie i na pewno kobietę inną uczyni szczęśliwą i ona mu pewnie zdrowe dzieci jeszcze urodzi. Proszę jako okoliczność łagodzącą uznać to, że nie poddałam się bezbożności aborcji, jak ta lampucera Honorata z działu szycia męskich gaci z orłem na zadzie (ale w koronie) - zamieszkała przy ul. Bomby Termobarycznej 23/7 -, co to cały zakład wiedział, że zrobiła i to dwa razy, a pierwszym razem, to też ja na nią doniosłam, mąż mój mówił, że trzeba. I ja urodziłam tylko jednego Robercika bez główki, a ciotka Haliny z warzywniaka urodziła homo sapiensa, więc ciekawe kto ma gorszą macicę, co nie. Ale, ja to mam szczęście.

Z nadzieją na przychylne ustosunkowanie się do mojej prośby, uniżenie

Matka Patriotka Przyszłościowa."

P.S. Nie chce mi się rozparcelowywać na osobne wpisy tego, co się w kraju obecnie odkurwia, to jest jeden. W odpowiedzi na nasuwające się niechybnie wątpliwości - nie jest to opis rzeczywistej sytuacji w Polsce. Jeszcze. 

4 komentarze:

  1. Życie naszych prababć .
    Żeby tu wejść Google pytali mnie o wiek bo są tu tresci niedozwolone...ciekawe
    A tekst...ciężko mi było przebrnąć do końca- zbyt to straszne - nic smiesznego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Google tak pytał, bo tak ustawiłam, żeby się jakieś świętoszki nie czepiały, ze to dla dzieci, czy co ;)

      Usuń
  2. Śmieszno ale najbardziej straszno...

    OdpowiedzUsuń