"Pamiętam, że po pierwszym dziecku
było jeszcze całkiem super, nie bolało tak bardzo - ale ja to mam
szczęście. Urodziłam w szpitalu, fakt, że bez znieczulenia, bo to
grzech ciężki jest, a Bóg kazał kobiecie cierpieć, ale
przynajmniej ojcem dziecka jest mój mąż, a nie konkubent. Dobry
człowiek, ożenił się ze mną mimo, że mu dałam przed ślubem
(po prawdzie, to sobie wziął, ale to znaczy, że prawdziwy
mężczyzna mi się trafił), ale na szczęście moja rodzina
wybłagała i zapłaciła jego rodzicom dobre pieniądze - bo
przecież za bycie panną z dzieckiem nie tylko idzie się do piekła,
ale i nie ma się żadnych zasiłków i ksiądz z ambony co niedziela
wypomina z nazwiska. Alka z klatki obok wybłagała, żeby jej nie
wymieniał, bo jej codziennie dzieciaki w szkole męczyli, ale strach
myśleć, czym musiała błagać, przecież oni nie mają pieniędzy,
bo szydłowego na dziecko, te 500zł, co nasi przodkowie wywalczyli z
piekielną opozycją – nie dają samotnym matkom, bo to nie po
bożemu. Ale Alka to lampucera, przecież wszyscy wiedzą. Wracała z
pracy po nocce, to ją zgwałcili, bo tylko lampucery szwendają się
nocami po ulicach, chociaż ona na magazynie w Robalu musiała robić
nocami, od kiedy mamy wolne niedziele, Święte Środy i Pątnicze
Piątki, to żeby wyrobić tygodniowo 40h, to trzeba nocami, ja też
robię, ale ja to mam szczęście - szyję patriotom koszulki ze
swastyką na piersi i "Pamiętamy '44" na rękawie. Prawym.
A ponieważ teraz wszyscy patrioci muszą takie nosić (bo inaczej
nie poznasz, że patriota), to robota jest. Chłopcy wprawdzie
wiecznie drą tę odzież, bo się piorą z Wrogami Narodu - czyli
głównie z tym śniadym Wojtusiem z Osiedla Złodziei Księżyca,
którego matka się puściła z Arabem. Wojtuś ma piętnaście lat,
ale wygląda na dziesięć, bo się stawiał i tak go nawracali, aż
przestał rosnąć. Dalej się stawia, ale pewnie niedługo
przestanie. Moje dzieci, te żyjące, na szczęście wszystkie białe,
mężowskie. Mój mąż, dobry człowiek, ma wprawdzie bękarta z tą
Alką z klatki obok, ale wszyscy wiedzą, że to lampucera, więc w
sumie nic nie szkodzi. Alka nie ma szczęścia i na pewno spódnicę
miała za krótką, ale to przecież trzeba myśleć, zwyczajnie -
spódnic nosić w ogóle też nie wypada, bo kobieta musi być
kobietą, więc ja noszę wszystkie do kostek, skromnie. Jak kiedyś
na urodziny męża założyłam taką za kolano, to zaraz mi mąż
obliczył ile mi brakuje do kostek i bił tak, żebym miała blizny i
teraz wstyd nosić krótsze niż do kostek. Dobrze zrobił,
przynajmniej się nauczyłam, mój mąż zawsze mówi, że kobietę
trzeba nauczyć, a że to dobry człowiek, to i mówi, co robi. Przy
okazji zrobił mi też wtedy przy tej spódnicy kolejne dziecko,
Natkę moją, szóstą z kolei, bo go bicie nastraja, ale
przynajmniej żonie swojej zrobił, co nie. Ale, ja to mam szczęście.
Dzieci się zdrowe rodzą, ja już trochę nie trzymam moczu, bo co
się nie zagoi, to mój mąż znowu się nastraja, ale w sumie mam
już 37 lat, to mam prawo się starzeć. Siostra Alki, Elka nie miała
szczęścia - poroniła, chociaż niby nie wiedziała nawet, że
zaciążyła, bo miała czternaście lat, jak ją poseł
przenajświętszego PiSu (tfu tfu, na psa urok!), to znaczy - obcy
zły człowiek, który był tu tylko przejazdem i nikt go więcej nie
widział - zbałamucił i zaszła - poszła na roboty do rolników,
bo od kiedy robotnikom sezonowym zabrano prawa pracy, przepraszam,
ukrócono samowolkę związków zawodowych, to ludzie powyjeżdżali
(ci, co zdążyli, zanim zamknęli granice, dla naszej ochrony przed
imigrancką zarazą, która nas wszystkich powybija) no i dzieci od
12 lat mogą robić na roli. No i Elka się tak zarobiła, że
poroniła i piętnasty rok będzie, jak siedzi za to teraz. Mój mąż
- dobry człowiek, tylko trochę gwałtowny - mówi, że gówno tam,
że na pewno wiedziała, że jest w ciąży, bo lampucery takie, jak
ona zawsze wiedzą, co nie. Moja Julcia ma czternaście lat teraz i
nie wiem, jak można być lampucerą, jak to takie dziecko, ale moja
Julcia z dobrego domu jest przecież, to co innego. Do kościoła
chodzimy, mąż czasem uderzy, to jasne, ale chłop musi w domu
zaznaczyć, kto rządzi. Julcia zaczyna coś o chłopakach mówić,
ale posłałam ją do księdza naszego wielebnego wielkiego
pochwalonego na wieki wieków, żeby jej wybił z głowy chłopaków,
bo to same kłopoty są. Jeszcze ma na to czas. Nie za długo, bo jak
przed dwudziestką za mąż nie wyjdzie, to wiadomo, że nietykalska
i oziębła – a wstyd starą pannę pod dachem trzymać, męża się
jej dobrego znajdzie, takiego, jak mój mąż – dobry człowiek,
Polak patriota. Julcia wprawdzie chciałaby na studia, nie wiem
zupełnie po co, do rodzenia dzieci, to studiów nie trzeba kończyć,
a powinności macierzyńskiej nie może odmówić – tak jest w
Głównej Ustawie Na Rzecz Boskości Rodziny, którą wszyscy mamy w
domu – zamiast dawnej komunistycznej konstytucji okresu
przejściowego. Naszą mój mąż rytualnie spalił z kolegami z
pracy na podwórku, a potem poszli pić i tak się zrobił mój
Antoś, siódmy, bo jak mój mąż, dobry człowiek, popije, to go
nachodzi, ale to u normalnego faceta normalne. No, ale, ja mówię
mojej Julci, że po co jej studia - panowie tak nam ładnie ten świat
urządzili, to po co im tam taka moja Julka, głupiutka...? Dobrze,
że ładna z niej dziewczynka, to mi ksiądz zawsze powtarza, że
taka ładniutka, jak ją odbieram z jej chrześcijańskich pogadanek
w nocy z plebanii. Julcia ma taki wzrok zaszklony, trochę martwy,
pewnie dużo się modliła i dlatego. Nie chce już ze mną
rozmawiać, ale przynajmniej przestała o chłopakach i studiach,
chwała Bogu. Zresztą, ja nie mam czasu na jej dziewczyńskie
fanaberie, ja mam ósemkę dzieci jeszcze, to mam co robić. Nie
narzekam, praca jest, mąż jest, dzieci do szkoły chodzą, uczyć
się, jak to komunizm upadł w 2018, po tym jak Błogosławiony
Kaczyński Dwojga Braci go przedtem obalił w 1989. Mój Krzysiu
będzie księdzem, bo na wszystkich sprawdzianach z religii ma
szóstkę, aż z dumy pękam, jak widzę jak zakreśla czerwonym
szlaczkiem wszystkie religie w tygodniu na swoim planie lekcji –
osiemnaście, bo Krzysiu teraz chodzi do klasy o profilu duchownym.
Julka tylko do klasy gospodarstwa domowego, jak wszystkie
dziewczynki, to ja nie wiem w ogóle, co ona by chciała studiować –
sprzątanie kuchni? Mój mąż bardzo się z tego śmiał, a Julka mu
wtedy powiedziała, że z koleżankami uczą się programowania w
szkolnej pracowni, z tą starą panną Kazimierą – dwadzieścia
dziewięć lat i jeszcze nie ma męża – to raz, że zaraz na pannę
Kazimierę doniósł i poleciała baba ze stołka (i dobrze, dziecko
mi będzie krzywdzić), to Julcię trochę pobił, ale go uprosiłam, żeby nie bił po twarzy, bo Julcia ładniutka, to
szkoda. Dzieci wychowuję – jak widać – zgodnie z przykazaniami
Boskimi, według nauk Kościoła i Państwa, chociaż po prawdzie, to
one dla mnie brzmią wszystkie tak samo, ale ja jestem tylko kobietą
i się nie znam, ważne, że mój mąż się zna i porządne dzieci
mam.
Widzi Wysoki Sąd, że ja staram się
być dobrą obywatelką Polskiego Państwa Katolickiego. Być może
za mało pracowałam i mnie pokarało teraz, może modliłam się za
mało. Modliłam się, żeby mimo wszystko lekarze byli w błędzie,
że mojemu dziesiątemu dziecku nie urosła główka. Mój brzuch
widocznie był nie dość dobry, żeby wykształcić pełnoprawnego
obywatela, mea kulpa. Mój mąż już się do mnie nie odzywa i nawet
do aresztu nie przychodzi w odwiedziny, bo mówi, że musiałam się
puścić, bo on tylko normalne dzieci robi, więc to nie jego. Ja się
przysięgam na Panienkę Najświętszą, że nikt inny mnie nie
gwałcił, tylko mąż mój, dobry człowiek, to musi moja wina być,
że Robercik nie miał główki. Nie wypieram się, że nie moja
wina, ale błagam Wysoki Sąd i Wielebnego Kapelana Sprawiedliwości
o łagodny wymiar kary dla mnie i umożliwienie mi widzeń z moimi
dziećmi, podczas odsiadywania wyroku siedmiu lat pozbawienia
wolności w Zakładzie Karnym dla Morderczyń Obywateli Polskich w
Pomiechówku. Niniejszym również przyznaję rację mojemu
adwokatowi oraz Wielebnemu Kapelanowi Sprawiedliwości, żeby mężowi
mojemu, rozwód dać kościelny, bo on dobry człowiek, dobry
obywatel, przysłuży się jeszcze ojczyźnie i na pewno kobietę
inną uczyni szczęśliwą i ona mu pewnie zdrowe dzieci jeszcze
urodzi. Proszę jako okoliczność łagodzącą uznać to, że nie
poddałam się bezbożności aborcji, jak ta lampucera Honorata z
działu szycia męskich gaci z orłem na zadzie (ale w koronie) -
zamieszkała przy ul. Bomby Termobarycznej 23/7 -, co to cały zakład
wiedział, że zrobiła i to dwa razy, a pierwszym razem, to też ja
na nią doniosłam, mąż mój mówił, że trzeba. I ja urodziłam
tylko jednego Robercika bez główki, a ciotka Haliny z warzywniaka
urodziła homo sapiensa, więc ciekawe kto ma gorszą macicę, co
nie. Ale, ja to mam szczęście.
Z nadzieją na przychylne ustosunkowanie się do mojej prośby, uniżenie
Z nadzieją na przychylne ustosunkowanie się do mojej prośby, uniżenie
Matka Patriotka Przyszłościowa."
P.S. Nie chce mi się rozparcelowywać na osobne wpisy tego, co się w kraju obecnie odkurwia, to jest jeden. W odpowiedzi na nasuwające się niechybnie wątpliwości - nie jest to opis rzeczywistej sytuacji w Polsce. Jeszcze.